Dni coraz dłuższe, piękniejsze. Jak miło przebudzić się i widzieć różowy blask wstającego dnia, słuchać radosnego koncertu budzącego się ptactwa, obserwować kłócące się o małego owada wróble… To już wiosna. Przyszła tak niepostrzeżenie. Ba – nawet wybrałem się ją powitać w jej kalendarzowym dniu, nad strumyk przebijający się przez las – ponoć siedzibę wilkołaków, strzyg i wiedźm. Chciałem, jak tradycja karze, utopić Marzannę – lecz noc była  mroźna, ranek też i leniwie sunącą wodę pokryła delikatna tafla lodu. Topienia nie było, ale wiosna i tak przybyła. Minęły kolejne dni i znów w lesie. To już czas świąt pełen zapachów pieczonych mazurków, wanilii…

(kliknij na miniaturce, aby ją powiększyć)

Wchodzę w las. Ten jest królestwem grabów i buków, rzadko pojawia się dąb. Nogi toną w szeleszczącym kobiercu szarożółtych, ubiegłorocznych liści. Gdzieniegdzie spod ich pokrywy wyłaniają się ciekawe świata, fioletowe główki zawilców lub groźnie się rozpycha różowy, pomarszczony łuskiewnik. A na drzewach i krzakach delikatne małe pączki, pękate kotki. Już wiosna. I wreszcie trafiam na rozlewisko – przecież to poleski las „to dzikie knieje, moczary”. Jak okiem sięgnąć woda, a w niej, na małych wysepkach, pojedyncze drzewa wdzięczące się do otaczającej wody, przeglądające się w niej niby w lustrze. I gdyby nie klangor szybujących żurawi, czy świst skrzydeł przelatujących kaczek, usłyszeć by można było ich szept – „lustereczko powiedz przecie…”.

Krążę wzdłuż tych małych jeziorek, straszę, albo to mnie straszą, kaczki zrywające się nagle prawie spod nóg i podziwiam cuda budzącej się natury. Ranek mija, wracam do Lublina, a przejeżdżając przez wioski czasami widzę sceny jakby z Chłopów Reymonta – przecież to lany poniedziałek – „chłopaki już latały z sikawkami, sprawiając sobie śmigus, albo przyczajone za drzewami nad stawem, lały nie tylko przechodzących, ale każdego, kto ino na próg wyjrzał, że już nawet ściany były pomoczone i kałuże siwiły się pod domami.” I mnie się też parę kropli dostało.

Podobne: Wiosna – czas wyruszyć na kwiatki   „… z bagien wstają opary…” –czyli świt na Polesiu   U-ha wiosna  Kwiecień plecień  Cieplutko, wiosna….   Wiosna w krainie łagodności  „Barwy ze słońca są….”  W bukowym lesie  Na ścieżce w Mostach koło Kraśnika   Wiosna ach to ty  Przylaszczki, zawilce i ranne wstawanie