Aż trudno uwierzyć, ale rzeczywiście przybyła – „bestia ze Wschodu”. Szary, mglisty krajobraz zmienił się w typowo zimowy. Jak doniosły media, obfite opady śniegu pokryły aż 6 centymetrową warstwą nasze pola, miasta. Zarejestrowano też, cytując „siarczyste mrozy – termometry w niektórych miejscach pokazały nawet 12 stopni!” Ale i przyszły większe. Tego ranka termometr przeskoczył 23 kreski poniżej zera. Bestia ze Wschodu dotarła – zatrzymała pociągi, gdzieś tam w Polsce zamarzła sieć ciepłownicza, zamarzły jeziora, na rzekach pojawiła się kra.
Czyż nie warto i mnie się zmierzyć z nią nad meandrami Wieprza?
Mróz szczypie w policzki, pod nogami skrzypi śnieg. W pobliżu nie ma żywej duszy, żadnych łowców ryb, drogą przemknie czasem samochód – przecież budzi się nowy dzień i ludzie śpieszą do pracy…Rozproszone warstwy mgły, jeszcze w granacie przedświtu, snują się nad rzeką, wznoszą wyżej, otulają nadbrzeżne zarośla, giną w konarach drzew. Jeszcze trochę i zacznie się spektakl wschodu. Światło wydobędzie więcej szczegółów z barwnej mgły, zamigocze tysiącem iskierek na śniegu, zalśni szron na krzewach…
(kliknij na miniaturce, aby ją powiększyć)
Przez ponad godzinę fotografowałem budzący się nad rzeką dzień. Nisko ścielająca się mgła, oświetlona porannym słońcem, tworzyła wspaniałe widoki. I co z tego, że marzły palce, że mróz szczypał policzki, że trzeba było wymieniać akumulatory w aparacie, ale ten dźwięk świeżego śniegu pod nogami, ta cisza, bezruch powietrza – to było to, co kocham w przyrodzie w taki mroźny poranek.
A o zachodzie? W złocie zachodu płynęły kawałki kry i znów wstawała wieczorna mgła.
Warto było się zmierzyć z bestią ze Wschodu!
Zobacz też: Magiczne piękno lodu Rzeźbione mrozem Woda, mróz i światło Lodowe odbicia Pierwsze lody Zima, bobry i lód Wędrówka wzdłuż potoku Gdy tematem jest lód W pracowni malarza I była zima W pałacu Królowej Śniegu