Nie było jeszcze tej zimy wielkich mrozów, śniegów. Ba – to co za oknem to jeszcze nie zima, więc nawet niewielki minus to skarbnica kadrów. Poranna mgła zamienia się w drobne kryształki szronu pokrywające wszytko wokół, a każda kałuża pokryta lodem może być bajecznym tematem do zdjęć.
Cicho i pusto na ścieżce prowadzącej nad Jezioro Moszno, czasem tylko gdzieś nad drzewami przeleci para kruków z głośnym krakaniem.
Przez konary drzew przebijają się promienie słoneczne, rozświetlają las tworząc barwne perełki świetlnych refleksów.
Wśród drzew wyłania się tafla wody. Nawet ten niewielki mrozik skuł lodem jej powierzchnię. To takie olbrzymie płótno malarza Mrozu. Maluje na nim odbicia konarów, krzewów, nieba.
Uwielbiam takie widoki.
(kliknij na miniaturce, aby ją powiększyć)
Niewielka tu gama kolorów – odcienie błękitu, pomarańcze, czerwienie. Paleta barw pochodząca z pni drzew, błękitu nieba i tafli lodu. Czasami pojawiają się białe refleksy – to odbicia białych obłoków na błękitnym niebie. A jeszcze są ślady pędzla, czasami szybkie i krótkie, czasami grube jakby farbę kładziono szpachelką…. Zdolny jest mistrz Mróz.
Ileż dynamiki w tych kompozycjach, jakże zmieniają się te obrazy, gdy zmieni się miejsce, kąt spojrzenia, czy obiektyw. A jeszcze to wędrujące Słońce – jest coraz niżej, obraz gaśnie, tafla ciemnieje. I znów sprawdzają się słowa poety, że „barwy ze Słońca są” (Cz. Miłosz).
Kończy się sesja, zmarznięty ale zadowolony wracam do domu.
(kliknij na miniaturce, aby ją powiększyć)