Tak jak większość fotografów przyrody kocham zimę i uważam, że jest to wyjątkowa pora roku. Tyle jest magii w tych warstwach świeżego śniegu, w tych białych i cichych krajobrazach, jakże ożywcze są mroźne poranki. Jednak w tym roku – nie tylko w tym – ta prawdziwa zima jeszcze nie przybyła. Może były trzy, cztery poranki, gdy temperatura spadła poniżej dziesiątki, może było kilka dni intensywnych opadów śniegu, ale zaraz słupek rtęci szedł w górę i na świecie prawie wiosna. Już nawet bociany na dalekim południu pakują się, „rozpinają skrzydła białe” i chcą lecieć „do rodzinnej sosny”. (z „Pana Tadeusza”)
Jakże więc spać, gdy w prognozach temperatura ma być poniżej zera, a ranek ma być słoneczny. To przecież wówczas zamarzają krawędzie jezior, kanałów, a powstający lód tworzy cudowne kształty, wzory.
(kliknij na miniaturce, aby ją powiększyć)
Na kanałach wokół jeziora Wytyckiego bobry wybudowały kilka tam – nie są to wielkie zapory, ponieważ człowiek, w trosce o las i pobliską drogę, przeszkadza im wznosić solidne konstrukcje, ale przemiłe stworzenia, nie zrażone tym, co rusz tworzą nową budowlę, spowalniają bieg wody. Zima, mróz, bobry – czy czegoś trzeba więcej. Wędrowałem wzdłuż wąskiego kanału i byłem zachwycony odbiciami ciepłego słonecznego światła, wspaniałymi, abstrakcyjnymi kształtami, teksturami lodu, w którym przeglądały się nadbrzeżne trawy, osiki, brzozy. Ten spacer to jakby wizyta w galerii wielkiego malarza… – Natury.
Podobne: Wędrówka wzdłuż potoku, Gdy tematem jest lód, W pracowni malarza,