Rzeka Wierna, kiedyś nazywana Łososiną, Łośną, Łasociną czy Łosośną, stanowi lewy dopływ Białej Nidy i jest typową rzeką wyżynną o długości około 38 km i niewielkim spadku. Obecną nazwę zawdzięcza Stefanowi Żeromskiemu, który, jako uczeń gimnazjum, często przebywał w Rudzie Zajączkowskiej u swojej ciotki. To tu usłyszał historię o rannym powstańcu, którą uwiecznił na kartach swej powieści. Chciałbym przesłać Ci ostatnią swą powieść na tle Rudy osnutą, a z opowiadań ciotki Saskiej, Twej Babki, poczerpniętą pt. „Wierna rzeka” – pisał pisarz w liście do swego kuzyna Stanisława Piołun-Noyszewskiego. Urzekła go romantyczna opowieść, ale i zachwyciła rzeka ukryta w wysokich, obłych brzegach, wysłanych rudą murawą — zataczając się niezliczonymi półkolami…

I mnie ta rzeka ciągnęła. Tyle razy mijałem ją w drodze na Miedziankę czy Małogoszcz. Tyle razy stawałem nad brzegami jej koryta… Ale te zabagnione łąki, te wielkie turzyce, te kanały, w których buszują bobry… I wreszcie znalazłem to miejsce, przypadkiem rankiem, gdy nad starorzeczami Wiernej uniosły się mgły i wstawał nowy, słoneczny dzień.

W ciemnej wodzie sunącej wolno od brzegu do brzegu, w delikatnym rysunku fal odbijało się niebieskie niebo, przeglądały gęste zarośla, olchy i brzozy. Przedzierałem się przez ten nadbrzeżny gąszcz i nieraz wystraszył mnie nagły, głośny plusk wody spowodowany być może ucieczką obudzonego po nocce bobra, to znów podrywająca się do lotu wystraszona czapla. Tylko z daleka ostrożnie obserwował moją przeprawę przez zarośla ciekawy szarak.

A rzeka… sunęła leniwie niosąc w swym biegu wesołe odbicia budzącej się wiosny. Miejscami ten spokojny nurt zakłócały zwalone pnie drzew czy też kamienie. Woda burzyła się wówczas, szumiała gniewnie, mieniła się złotem i błękitem nieba, bielą piany wodnej. Mknęła szybko nad intruzem i zaraz dalej sunęła wolno, dostojnie, od brzegu do brzegu lub kolejnej przeszkody, by znów móc stworzyć malarską abstrakcję.

Zobacz tez:   Nad Wierną