Było letnie odkrywanie Finlandii, było i zimowe. Teraz czas na jesienne.  

W połowie września, gdy wysiadałem z samolotu, tylko pojedyncze brzozy świadczyły o zbliżającej się porze roku. Ich wierzchołki koron złociły się w promieniach zachodzącego słońca, gdzieniegdzie inne całe pokryły się jesiennym złotem. A kolejne dni – poza tym, że mniej było słońca – każdego ranka, gdy patrzyłem za okno, coraz więcej pojawiało się kolorów jesieni, robiło się coraz bardziej kolorowo. Brzozy w niezliczonych odcieniach żółci i pomarańczy, czerwone osiki, kiście krwistoczerwonych jarzębin, wśród ciemnozielonych lub purpurowych koron…

Z dnia na dzień coraz więcej czerwieni, fioletu, pomarańczy, brązu – to Ruska czyli kolory jesieni. To słowo w fińskim języku określa ten stan kolorowej przyrody przygotowującej się do nadchodzącej zimy. Literatura mówi, że najpiękniejsza Ruska jest w Laponii – że krajobraz wygląda tam jakby płonął tymi barwami… podobno – nie byłem.

Dni pochmurne, czasem mgliste, czasem siąpi deszczyk, lecz wokół barwne ściany złoto czerwonych krzewów, drzew. Odbijają się w licznych jeziorach, strumieniach. Przeglądają się w tych falujących zwierciadłach, poprawiają swą urodę zrzucając zbędne liście. W poszyciu leśnym srebrny chrobotek lub zielone krzewy borówki z czerwonymi gronami słodkawych owoców, czasami jeszcze przekwitający wrzos i coraz więcej czerwonych krzewinek jagodzin – niedługo te lasy zapłoną czerwienią.

Nieśmiały powiew wiatru i coraz barwniejszy dywan liści, smutniejsze korony drzew. Pora wracać, czas Ruska się kończy.