W to, że jesteśmy narodem walecznym, nikt chyba nie wątpi. Ale ostanie tygodnie pokazały, że jesteśmy dodatkowo narodem twórczym, przekornym i…. Wydaje się, że jesteśmy w ciągłej wojnie ze sobą, znając się może na jednej rzeczy, a działając w innej, zapewne nam obcej. Obraz świata, który dociera do nas ostatnio z mediów, jest przerażający. Zalewa nas potok różnorodnych informacji, jakże czasami sprzecznych i czy to tylko u nas?
„Wirusa nie ma! To co robi rząd, ma się nijak do wiedzy medycznej”. „Bezpośrednio na koronawirusa zmarły zaledwie 3 osoby we Włoszech, a w Polsce żadna”, „List otwarty PPOZ: Noszenie maseczek powinno być obowiązkowe”, „Wirusolog obala mity na temat koronawirusa – maseczka może być źródłem zakażeń” „Ordynator szpitala zakaźnego w Tarnowie: Pandemia to fikcja, bezsensowny jest też nakaz noszenia maseczek”, „Chrońmy starsze osoby i nie wysyłajmy dzieci do dziadków”, „Dorośli nie mogą zarazić się koronawirusem od dzieci”, „A kiedy zamknięcie granic??”, „Polska zamyka granice”, „Protesty na granicy polsko-niemieckiej. -zamknięcie granic nas zabija!”… i kolejne, kolejne każdego dnia, wszędzie.
Jedyna ucieczka to ulubiona lektura lub samotna wyprawa do lasu, a może gdzieś w pustkę, z dala od szumu medialnego. Dalekie wycieczki jeszcze nie są wskazane, ale przecież tuż obok Lublina są piękne pola Roztocza.
Jadąc mijałem rowerzystów i pieszych spieszących się do domu lub do sklepu. Wśród nich byli tacy, którzy nie przejmowali się, że w maseczce im „nie do twarzy”, ale widziałem też „odważnych” egoistycznie – w maseczce się nie oddycha. No cóż „Polak potrafi”…
(kliknij na miniaturce, aby ją powiększyć)
A na polach wiosna już w pełni. Z małego wzniesienia rozciągał się szeroki widok na kolorowe dywany: tuż obok łany zielonej pszenicy, dalej złociły się, jeszcze nieśmiało, rzepaki, a jeszcze dalej pasy równo zbronowanych poletek, które może czekały na obsianie, a może na deszcz by narodziło się życie. Zachodzące słońce radośnie ślizgało się po tych kolorowych pasiakach. Malowało też korony drzew odległych lasów na końcu tej mozaiki pól, oświetlało białe pnie brzozowych zagajników.
Szedłem wąską ścieżką, wspinałem się na kolejne wzniesienia. Czasami spod nóg zrywały się przestraszone przepiórki, to znów z krzykiem podrywał się kolorowy bażant lub zrywał się w górę śpiewak wiosny i od razu nucił wesołą piosenkę.
Skowroneczek furknął w glebie,
Zatrzepotał w drobne skrzydła…
…i śpiewa ziemi pieśń na niebie (W. Pol)
Przy stromych, wzniosłych miedzach, w białych kwiatkach tarniny uwijały się pszczoły i trzmiele. Było tak przyjemne. Przemierzyłem długość pola i gdy już miałem wracać – ten spokój, ta cisza tak wabiła – że znów wróciłem na ścieżkę w łanie pszenicy, na kolejne wzniesienie, by jeszcze nasycić zmysły barwami, spokojem i energią budzącej się Natury…
(kliknij na miniaturce, aby ją powiększyć)
Zobacz też: Świat stał się inny