10 sierpnia 2013

Wracamy ze wzgórz Koli w deszczu, ale z każdym kilometrem jest go coraz mniej. Piękna droga wije się przez lasy, w dali pobłyskują tafle jeziorek. Za miejscowością Ryynäskyla droga prowadzi groblą na jeziorze Savijärvi. Jest pochmurnie, ale nie pada. Zatrzymujemy się na parkingu.

 

Dostęp do jeziora możliwy jest tylko po drewnianych pomostach ułożonych nad bagnem. Przejście po tych drewnianych kładkach, gdy właśnie padało, jest bardzo ryzykowne – nogi uciekają w różnych kierunkach, ale warto jest wykonać kilka ewolucji by utrzymać równowagę , bo tuż przy tych śliskich pomostach rosną śliczne rosiczki. Na rozłożonych liściach mienią się krople czerwonej, ponoć słodkiej cieczy, wabiącej owady – kojarzą się kroplami rosy mieniącej się w promieniach wschodzącego Słońca. Stąd i nazwa tych uroczych roślinek, z których nasi dziadkowie sporządzali rosoliny, czyli nalewki, które miały wzmacniać organizm. Rosiczka (drosera) – drósos to ponoć rosa, a droserós – zwilżony rosą i tak rzeczywiście jest. Tyle, że tego dnia to jak krople deszczu z Koli.

 

Niedługo mi dane było fotografować te urocze roślinki – na te śliskie kładki zaczęły wpadały grupki młodych osób rozgrywających chyba jakieś zawody na orientację. Podziwiałem tych , którzy próbowali na nie wjechać na łyżworolkach. Co rusz to lawirowaliśmy na tej wąskiej przestrzeni, aż w końcu zrezygnowałem, a i tak zbliżyła się kolejna chmura deszczowa. Po drodze mijamy znów rwące rzeki, senne jeziorka w lesie, a tuż przed Outokumpu na łące dumnie spacerującą parę żurawi – na nasz widok uniosły się z krzykiem. A Outokumpu w deszczu.