Może nie tak wczesny ranek, ale na dźwięk dzwonka ciężko wstać. Szybkie śniadanie, plecak już od wczoraj czeka, poranny ścisk na ulicach Lublina, sznur samochodów na drodze do Kraśnika. Marek już czeka. Dzisiaj Imielity Ług – cudowne torfowisko (ponoć z rosyjskiego „rozległe bagno”). Czerwone tablice „Rezerwat przyrody” chroniący zarastające jeziorka, stawy, torfowiska oraz otaczający je bór bagienny. Idziemy leśną ścieżką. Uderza przerażająca, jak na las, cisza – żadnego śpiewy ptactwa, a ponoć żyje tu aż 95 gatunków. Gdzie te ćwierki, szczebioty, gwizdy, gęgania, terkotania?!. Kwitnie bagno zwyczajne (Ledum palustre), którego zapach odurza. Na torfowisku białe łany tworzy wełnianka pochwowata (Eriophorum vaginatum).
Przy pomoście ślady ognisk, puszki po piwie kołyszą się na tafli wody. W rezerwacie? A gdzie Straż leśna? Nad wodą też nie ma śmieszek, od czasu do czasu śmignie tylko sójka.
Wracamy. W drodze powrotnej zatrzymujemy się w Wierzchowiskach, następnie pod Aleksandrówką. Rzepaków też w tym roku mniej – dyrektywa unijna??