Wybierając się z Lublina do Kielc mamy do wyboru trzy trasy: taką szybką, drogami ekspresowymi S19 i S12 przez Radom, drugą, która prowadzi drogą ekspresową S19, a później krajową przez Opatów i Łagów, a ta trzecia to drogi wojewódzkie wiodące przez Opole Lubelskie, Bałtów, Ostrowiec Świętokrzyski… Pojedziemy nią wolniej, ale przebiega przez urocze wioski, prowadzi piękną doliną Kamiennej. Mijając Opatów lub Ostrowiec nasze drogi zaczynają się wolno wspinać i, gdy miniemy wielkie zabudowy Ostrowca lub Opatowa, na horyzoncie zaczną się rysować świętokrzyskie pagóry, które z każdym kilometrem będą rosły, będą wyższe.

Na Szczytniak z monografią

Na Szczytniak z monografią

Pierwszymi takimi pagórami jest Pasmo Jeleniowskie. Tyle lat minęło, tyle razy przejeżdżałem tuż obok. Z okien samochodu podziwiałem lesiste wzniesienia, tak radosne wiosną, to znów barwne jesienią, czasami osnute mgłą lub pokryte białym puchem i zawsze rodziło się pragnienie by tam zabłądzić. Za każdym razem, za każdym razem.

Tak było i ostatnio, gdy jechałem do Kielc, by odebrać z kieleckiej księgarni zamówioną pozycję poświęconą właśnie tym miejscom. Cytując redaktora naczelnego wydawnictwa panią profesor Annę Świercz „Monografia Jeleniowskiego Parku Krajobrazowego jest piątym tomem z cyklu Parki Krajobrazowe Gór Świętokrzyskich” a  sam park „oznacza się najmniejszą powierzchnią w Zespole Parków Krajobrazowych Gór Świętokrzyskich. Jest też niezwykle interesujący pod względem budowy geologicznej, bogactwa flory i stanu jej zachowania” Czyż więcej trzeba osobie, która jest zauroczona Górami Świętokrzyskimi? Wieczorami na kwaterze studiowałem ten nowy, wspaniały nabytek, a w drodze powrotnej…

Czarny szlak ze Starego Skoszyna miał być najkrótszym. Oj tak. Tylko nogi tak często brodziły w błocie, to znów trafiały na śliskie kamienie. Wokół piękny las, gdzieniegdzie jeszcze białe płaty śniegu, a na zwalonych pniach barwne kołnierze małych grzybków. I znów ścieżką w górę, i jakiś szept wewnątrz „zrezygnuj, wracaj” I kolejne kroki, i kolejny zakręt, i wreszcie przede mną pojawiły się skalne ogrody Szczytniaka. Jeszcze tylko kilka kroków po śliskich głazach i dotarłem.

Teraz czekam wiosny, by odkryć te zakamarki Parku Jeleniowskiego, o których tak wspaniale pisze zespól autorów kierowany przez Panią Profesor.

I czekam na kolejne tomy serii – może Sieradowski lub Przedborski, a może powstanie ten nowy Park Sandomiersko Nadwiślański wraz z monografią.