Wielka majówka minęła. Prognozy o 30 stopniowym upale sprawdziły się tak jak obietnice polityków o zielonej wyspie. Ze sklepów zginęły podekscytowane wyjazdem kolejki, na półkach nie ma już zestawów grillowych. Pozostają smutne statystyki wesołych kierowców wracających do domu, czy też ich ofiar. W lasach i przydrożnych rowach przybyło więcej milczących świadków majowej migracji – worków śmieci.
Do szaleństwa wyjazdów dołączyłem i ja. Dotarłem w okolice Hanny. W kościółku trwała próba dzieci przed pierwszą komunią, więc była możliwość zrobienia choć jednego zdjęcia wnętrza uroczej cerkiewki – teraz kościółka. Mała rzeczka Hanna stała się wielkim rozlewiskiem, w którym przeglądają się wierzby, płotki, domy.
Podtopione są również pola wzdłuż Bugu w kierunku Włodawy, a w Różance warki nurt rzeki wypełnia szerokie koryto.
Przez cały długi weekend zimno, pochmurnie, ale przyroda budzi się do życia, pola pokrywają się soczystą zielenią, drzewa stroją w białe i zielone szatki. Nad wodami złocą się kaczeńce, w lasach białe łany zawilców, a na łące po deszczu, lśnią jak perły krople wody zatrzymane na pajęczynach. Weekend się kończy, a na niebie nieśmiało przebija się słońce.