Za oknem dzisiaj smutno, szaro, siąpi deszczyk. Podobną pogodą przywitał nas Park Narodowy Koli w Finlandii. Było bardzo mokro, a mgła skutecznie zasłoniła to „co stanowi ucieleśnienie idealnego krajobrazu fińskiej krainy jezior” (Finlandia – praktyczny przewodnik Pascal 2003) Ze szczytu Ukko-Koli (354m n.p.m. – najwyższe wzniesienie południowej Finlandii)) widać było tylko przez krótką chwilę zza zasłony mgły i deszczu taflę jeziora Pielinen, a na nim zarysy odległych wysepek.
Naprawdę przy pięknej pogodzie widok to musi być niesamowity i nic dziwnego, że zachwyca, że był i jest inspiracją dla artystów. Jedna z legend głosi, że wielki kompozytor fiński, Jan Sibelius, w czasie miesiąca miodowego grał na pianinie na szczycie. Na pewno był tu w roku 1909 i uznał tę wizytę jako jedno z najwspanialszych doświadczeń w swoim życiu, a jego IV symfonia została zainspirowana tą podróżą. Być może duchy Koli zapragnęły też i nas jeszcze raz tam przyciągnąć i natchnąć, zainspirować?
Wzgórza Koli –to pozostałości starych Karelidów – łańcucha górskiego, powstałego w proterozoiku To twarde skały kwarcytowe i granitowe, które przetrwały erozję i wietrzenie spowodowane zlodowaceniami lepiej niż obszary przyległe. U podnóża znaleziono ślady bytności ludzi z epoki kamiennej, później poszukiwano tu miedzi i uranu. Dzisiaj są porośnięte starym lasem świerkowym i brzozowym. Obumarłe drzewa tworzą dziwaczne formy porośnięte mchem i porostami, a wszystko to otulała mgła i deszcz.