Oj, krótkie te nasze jesienie- brzmią słowa piosenki – i rzeczywiście – było tyle planów, tyle świtów zaplanowanych, tyle ranków we mgle. Nagle pojawił się mały mrozik, a po nim zaszalał wiatr i zginęły kolory jesieni. Zrobiło się mokro, szaro. Prognozy pogodowe różne – na jednych cały tydzień pada, na innych pogodnie lub tak w kratkę – cóż, najlepiej wybrać tę najlepszą i ruszyć gdzieś, by znaleźć resztki tej kolorowej pory.
W Piwnicznej było tak typowo jesiennie. Trochę słońca, trochę chmur – ba, nawet śnieg – Drzewa już nagie – czasem jeszcze brzoza lub modrzew się złoci, barwi się dębina. Liście zaścielają dno lasów tworząc barwne dywany w dolinach potoków. Wygląda to magiczne. A przecież to wiek dojrzały przyrody – schyłek piękna.


Rzadko używam szerokich obiektywów, ale tu – ten szalejący, wijący się potok w krętej dolinie zasłanej czerwienią, brązem, żółcią…


To znów długi obiektyw w akcji, by uchwycić te małe szczegóły, by ująć to, co prawie niewidoczne – zamarzniętą kroplę, drżący na kamieniu liść, wir wodny, szum wody. Trzeba się spieszyć gdyż prognozy mówią, że śnieg, że mróz – „już zima za progiem”