Koniec sierpnia, a nas otacza piekielne gorąco, odbierające wszelką chęć do życia. Skwar i skwar nieustanny, nawet wśród ścian wielkiego kamieniołomu rzucających, zdawałoby się, zbawczy cień na szukającego kadrów. W tym upale nie przyciągają uwagi wzory i struktury na ścianach. Tuż obok las. Na piaszczystych pagórkach wzniosłe sosny, a w zagłębieniach miejscami małe brzozowe zagajniczki… i jak okiem sięgnąć wszędzie płonący dywan fioletu.

Gdzie rośnie wrzos

Gdzie rośnie wrzos

Ach jak wesoło, już skwar nie przeszkadza. Idę dalej. Mijam kolumny sosen, szukam miejsc by minąć rozłożyste fioletowe krzewinki, czasem ozdobione misternymi pajęczynami.

I znów trafiam na fioletową polankę, nad którą unoszą się wdzięcznie roje pszczół. Ta liliowa rzeka pod stopami zdaje się nie mieć końca.

„Tam, gdzie rośnie wrzos, tam może żyć człowiek” – mówi szkockie przysłowie. I rzeczywiście, roślina ta jest niezwykła – według starej szkockiej legendy tylko wrzos zgodził się rosnąć na nagich zboczach, na piaskowcu, gdzie stale wieje zimny wiatr. W nagrodę roślina otrzymała niesamowitą wytrzymałość, piękno – choć dyskretne, czarujący aromat i cenny nektar.

Zapomniałem o abstrakcjach w skałach i upale, bowiem zauroczyły mnie te niesamowite, delikatne, różowo-fioletowo kwiaty. Kwiaty sygnalizujące koniec złotego lata pięknem morza różu i fioletu.