Wreszcie – „po krótkotrwałym okresie ochłodzenia- (tylko dwa miesiące – od autora) wchodzimy w okres ocieplenia obejmującego cały obszar kraju. Czego najwymowniejszym przykładem jest dodatnia temperatura w porze nocnej nad niemal całym obszarem kraju.” Patrząc na słupki, krzywe, osie współrzędnych, a przede wszystkim za okno, podziwiam wiedzę dyżurnego  synoptyka – wreszcie mu się udało! Jak więc nie skorzystać z tych  bezchmurnych dni.

Za chwilę tarcza słoneczna schowa się za pasmo niewysokich wzgórz. Nagle zrobiło się cicho. Wiatr, który szarpał uschnięte trawy na miedzach, ucichł. Tylko gdzieś w górze skowronek  wygrywa wieczorną piosenkę. W tej ciszy zamarły żółte rzepaki, nie falują budzące się do życia  źdźbła zielonych zbóż. W zachodzącym Słońcu błyszczą  na miedzach  tarniny, czerwienieją pnie brzóz, a świeżo wyczesane bronami pola przybierają barwy granatu, fioletu… Pomarańczowa tarcza dotyka już pól. Wydłużają się cienie miedz, krzewów, drzew. Jeszcze gdzieś z wysoka  słychać wieczorne trele i gwizd skowronka, fałszywie zaskrzeczy sroka, zachrypi sójka. Kończy się ten wyczekiwany słoneczny dzień, nadciąga chłodem wieczór, ale nadal jest tak kolorowo, że żal wracać.