Jeszcze tydzień temu na roztoczańskich polach, aż do krańca widnokręgu czy też do ciemniejących gdzieś daleko lasów, falował złoty łan zbóż, uginał się pod ciepłym wiatrem – ba nawet wydawało się, że śpiewał z nim radosną piosenkę. Można było stać i patrzeć z zachwytem na te złote fale i wsłuchiwać w śpiew pól.
Jakże dzisiaj zmienił się widok tych pól. Już nie ma śpiewających kłosów. Tam gdzie rosła pszenica złocą się ścierniska lub w tumanach kurzu pracują plugi. Kończy się czas żniw. A jak to się odbyło – może tak jak to opisywał, przecież niedawno bo w roku 80 ubiegłego wieku, Józef Szczypka „Żniwa rozpoczynał kiedyś krótki, nieskory do przepychu zażynek, kończyły zaś – jak zawsze – rozśpiewane i wystrojone dożynki. Zażynek odbywał się na polu. Gospodarz pozdrowiwszy żniwiarzy nieodzownym “Szczęść Boże!”, wyciągał flaszkę i częstował zebranych trunkiem, nie omieszkując wylać go trochę na zagon. W rogu zagonu kładziono również kawałek chleba na obrusiku, by plon był okazały, jako że kto ma żytko, ma wszystko. I teraz przystępowano do pracy…” Zwykle dniem rozpoczęcia żniw była sobota, bo ponoć tego dnia chociaż na kilka chwil pokazuje się Słońce by Matka Boska mogła wysuszyć pieluszki Pana Jezusa, lub może, zgodnie z tradycją na Lubelszczyźnie, to głos przepiórki wezwał żniwiarzy na pola. Nie wiem…
(kliknij na miniaturce, aby ją powiększyć)
Złocą się ścierniska na polach w promieniach wschodzącego czy też zachodzącego Słońca, złocą się walce czy też kostki sprasowanej słomy rozrzucone na rżyskach, a w myślach wracają pola, gdzie „na każdym skrawku ziemi mrowią się snopy ustawione w szeregach, falangach, tatarskich półksiężycach”, a ”z pojedynczych snopów układają się wspaniałe struktury” (W. Zin). Ot wspomnienia…
Już po żniwach i kończy się już lato. Jeszcze dumnie na polach wznosi się kukurydza i czasami tytoń, a rankami płaczą rosą radosne makówki.
Zobacz też: A przecież mi żal Czas żniw
0 komentarzy