Dawno; dawno temu, w miejscu gdzie dziś rozciąga się jezioro Wytyckie, miało znajdować się miasteczko Witulin. Drogi do niego prowadziły nierówne, pełne dziur i kolein. Jedną z tych dróg szła kiedyś dziewczyna z praniem do źródła. Potknęła się o kamień, skaleczyła bosą nogę i siarczyście zaklęła mówiąc: „bodaj się zapadło to miasto.” I życzenie dziewczyny spełniło się. Miasto zapadło się i zostało zalane wodą.
W czasie wielkiej posuchy, gdy woda opadła, widziano jak z wody wystawał krzyż. Innym razem nad powierzchnią jeziora widziano dzwon. Dźwiękiem swoim zwołał ludność ze wsi, a głos jego wyraźnie mówił: „kto zgadnie, jak się nazywam?” Zgadywali ludziska, bo każdy ciekaw, co będzie dalej, ale nikt nie potrafił odgadnąć nazwy dzwonu.
Lata minęły. Jezioro Wielkie czy też Wytyckie stało się zbiornikiem retencyjnym dla Kanału Wieprz Krzna – dwukrotnie powiększyła się jego powierzchnia. Znów nastał czas posuchy – woda znów opada i odsłaniają się fragmenty zalanego lasu – jakieś krzaki, drzewa, tworząc malownicze obrazy o wschodzie czy też zachodzie słońca. W wodach odbija się kolorowe niebo, zima mrozem ściska taflę, a wschodzące słońce rozsypuje na tej powierzchni miliony złotych okruszków.
Zbiornik otaczają groble, którymi leniwie przepływa nadmiar wody. Jesienne przymrozki i bobry zatrzymały jej ruch. Rzeźbiarz mróz pracowicie wyrył tajemne kształty, figury w tym tworzywie. Rankiem, gdy błyśnie tarcza słoneczna, w tych zagadkowych wzorach złocą się odbicia brzóz, traw, srebrzą olchy, mieni się błękit nieba … Magia, prawdziwa magia.
A czasem o świcie lub o zmierzchu gdzieś z dali dobiega bicie dzwonu i znów niesie się pytanie: -„ jak mnie nazwano, jak się nazywam, kto zgadnie?