Las – drzewa, krzewy, mrok i światło, zapach igliwia, śpiew ptaków, szum i cisza. Wysmukłe świerki, tuż obok rozłożyste sosny. A ile tajemnic i dziwów kryje leśne runo!
Ot, chociażby stary, omszały pień na brzegu lasu. Patrząc na niego przypomina się „Dzień tryfidów” Johna Wyndhama –
„…Zachowałem w pamięci obraz ojca, gdy z pewnym zdziwieniem oglądał naszego tryfida, mającego wówczas pewno około roku. Roślina była dokładną repliką dojrzałego tryfida, tyle że nie miała wtedy jeszcze nazwy, a poza tym nikt jeszcze dojrzałego tryfida nie widział na oczy. Ojciec nachylił się, wpatrując się pilnie przez okulary w rogowej oprawie, obmacując łodygę rośliny i dmuchając leciutko przez rudawe wąsy, jak to miał we zwyczaju, kiedy był zamyślony. Potem obejrzał drzewiasty pień, z którego łodyga wyrastała. Z zaciekawieniem, choć dość pobieżnie, rzucił okiem na trzy niewielkie, nagie odrosty u jej nasady. Dotknął krótkich gałązek okrytych skórzastymi zielonymi liśćmi i potarł jeden z nich palcami, jak gdyby ze struktury liścia mógł się czegoś dowiedzieć. Wreszcie zajrzał do szczególnego zwieńczenia łodygi, mającej kształt lejka…”