Ostatni weekend – Roztocze, ciche, jesienne. Tyle razy tu byłem i zawsze jest inne, zawsze pojawiają się nowe miejsca, a może i nie. Ten sam las, lecz drzewa inne – wyższe, bardziej rozłożyste, ten sam potok, lecz może nie tak wartki jak kiedyś – hmm, to po co tak chytrze chwytał wszystkie ziarenka piasku? I mniej kręty niż kiedyś. A i bobry znów wróciły w te strony. Potężne budowle grodzą potok, tworząc liczne rozlewiska, w których przeglądają się leśne pięknisie w jesiennych strojach i zdają się pytać „strumyczku powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w tym lesie…” Rankiem mróz psotnik zsuwa barwne szatki, które później mienią się u stóp wczorajszych piękniś, to znów inne ubiera w srebrne koronki. Kiedy wstaje słońce, złocą się buczyny, topnieją koronki…
Wokół cisza, od czasu do czasu przerywana zawołaniem przelatującej wrony, czy też przestraszonej kaczki. Już jesień, piękna, złota.