Gdzieś miedzy wielkim widokiem, panoramą, a z drugiej strony obrazami makro, w fotografii przyrodniczej, krajobrazowej są sceny małe, niewielkie. Takie fragmenty tego wielkiego świata – chaosu. To małe piękności u naszych stóp, które składają się na ten wielki krajobraz. Światło w trawach, liście, ciekawa forma natury, wodne odbicia- mały świat w chaosie linii wzorów rodzi tę chwilę, która wyzwala chęć naciśnięcia migawki. Taka ulotna, niepowtarzana – takie intymne przeżywanie przyrody
„Zdjęcia intymnego krajobrazu są odbiciem tego jak fotograf postrzega daną sytuację, a nie odzwierciedleniem tematu. Gdy horyzont jest niewidoczny, przyroda staje się bliższa, a poczucie położenia jest tracone, wówczas poezja może przyjść niczym szept…”( Hans Strand).
W języku angielskim takie zdjęcia określa się mianem „intimate landscape” – krajobraz intymny, kameralny – takie osobiste spojrzenie wynikające z określonej atmosfery, nastroju, takie bliskie, z roku na rok inne, trudne do powtórzenia – no bo przecież strumyk zmienił swój bieg, drzewo urosło, a łąka pełna kwiatów zarosła. Już jest inaczej, już to miejsce nie szepcze tak samo…